Followers

środa, 30 stycznia 2013

Siarkowa moc i siarkowa niemoc!

Dzisiaj pare słów od dwóch produktach firmy Barwa z moim zdaniem trochę głupawą nazwą Siarkowa moc.


Zacznę od siarkowej "NIEMOCY" ;), którą dla mnie jest krem antybakteryjny matujący. Cena ok. 16zł za 50ml

Opis producenta:

Krem polecany jest do codziennej pielęgnacji cery z problemami trądzikowymi. Specjalnie dobrany zestaw składników aktywnych pozwala na skuteczną walkę z objawami trądziku i nadmiernym błyszczeniem się skóry. Krem błyskawicznie matuje skórę na wiele godzin nadając jej pudrowy wygląd. Zamyka rozszerzone pory, skutecznie zwalcza pryszcze i przeciwdziała ich ponownemu powstawaniu. Chroni przed szkodliwym działaniem promieni UV, pozostawia skórę aksamitnie gładką i świeżą.
Składniki aktywne: siarka, krzemian glinowo-magnezowy, tlenek cynku, multifruit extract, naturalne pochodne oliwy z oliwek, alantoina, masło shea

Skład: Aqua, Cetearyl Olivate, Sorbitan Olivate, Hydrogenated Olive Oil, Olea Europaea, Olive Oil Unsaponifiables, Magnesium Aluminum Silicate, Dicaprylyl Carbonate, Butyrospermum Parkii, Zinc Oxide, Polyacrylamide, C13-14 Isoparaffin, Laureth-7, Allantoin, Sulfur, PEG-30 Castor Oil Vaccinium Myrtillus, Saccharum Officinarum, Citrus Aurantium Dulcis, Citrus Medica Limonum, Acer Saccharinum, Phenoxyethanol, Methylparaben, Ethylparaben, Butylparaben, Propylparaben, Isobutylparaben, Imidazolidinyl Urea, Parfum, Citral, d-Limonene, Linalool

Moja opinia:

Kupiłam ten krem głównie z myślą o stosowaniu pod makijaż i z nadzieją, że pojedyńcze wypryski przestaną się pojawiać co jakiś czas?

+ nadaje się świetnie pod makijaż, który trzyma się na nim nienagannie przez pare godzin
+ matuje natychmiastowo
+ szybko się wchłania
+ jest bardzo wydajny- kończe go po trzech miesiącach używania raz dziennie
+ cena jest bardzo dobra, jeśli patrzeć pod kontem wydajności

+\- opakowanie mimo, że dość tandetnie wyglądające (wg mnie) jest dość solidne, plastik jest gruby, wieczko jest matowe i łatwo się odkręca. Opakowanie tym samym jest lekkie. Jednak ja jestem wrażliwa na bodźce wizualne i te kolory i wygląd, a juz tym bardziej nazwa do mnie nie przemawiają i raczej nie postawiłabym go na widoku w swojej łazience ;)

- nie zauważyłam, żeby w jakikolwiek sposób wpływał na zmniejszenie częstotliwosci pojawiania się u mnie pojedyńczych wyprysków
- owszem matuje, ale przy tym mamy odczucie ściągniecia skóry, czego bardzo nie lubię no i niestety WYSUSZA na potęgę! :( po zmyciu makijażu wszystkie suche skórki są w jeszcze gorszym stanie niż przed użyciem kremu
- ma zbyt gęstą konsystencję, jak bardzo gęste masło do ciała i ciężko jest go rownomiernie rozprowadzić bo dość szybko zasycha, jak gdzieś trafi się zbyt duża ilośc kremu źle rozsmarowana to niestety zasycha w białą plamę :/ zdecydowanie wole kremy do twarzy o bardziej leistej konsystencji.

- zapach.... Oj tak... Jest bardzo ostry i intensywny. I myślę, że wszystko w tym temacie mówi skojarzenie mojego męża, który śmieje się ze mnie jak posmaruję się tym kremem i mówi:

" znowu smarujesz się tą kostką toaletową" ;)

Faktycznie zapach jest cytrusowy, ale bardzo chemiczny i "pachnie" dokładnie tak jak cytrynowe zawieszki do toalety. Nie mogę znieść tego zapachu, po nałożeniu kremu jest bardzo długo wyczuwalny i to mi bardzo przeszkadza.

Podsumowując oceniam go na 2+/5
Wiem, że niektóre dziewczyny go bardzo lubią i u nich się w miarę sprawdza. Ja żadnych rewelacji nie zauważyłam i już na pewno do siebie nie wrócimy ;)

Czas na SIARKOWĄ MOC!

Powinnam nawet powiedzieć, że jest to moje odkrycie, mimo, że kupowane bardzo sceptycznie, czyli antybakteryjne specjalistyczne serum do stosowania miejscowego. Cena ok. 9zł za 15ml


Opis producenta:

Serum specjalistyczne do stosowania miejscowego polecane jest dla osób w każdym wieku ze skórą o skłonnościach do przetłuszczania i trądziku. Przeznaczone do stosowania na wypryski pojawiające się na twarzy, plecach, ramionach i dekolcie. Specjalnie dobrany zestaw składników aktywnych hamuje rozwój drobnoustrojów odpowiedzialnych za powstawanie zmian trądzikowych, skutecznie wysusza wypryski, przyspiesza gojenie i zmniejsza stany zapalne. Serum jest bardzo dobrze tolerowane przez skórę, posiada właściwości wygładzające i jest wydajne w stosowaniu. Dodatkowo działa antybakteryjnie, zmniejsza widoczność porów i łagodzi podrażnienia.
Produkt przebadany dermatologicznie.
Stosować punktowo 1 – 2 razy dziennie na wypryski powstające na twarzy, plecach, ramionach lub dekolcie. Pozostawić do wyschnięcia. Po 20 minutach zmyć wodą.

I tu mogłabym się podpisać dwiema rękami pod tymi obietnicami. Serum działa cuda! Jeżeli tylko coś mi się pojawia od razu smaruję na noc i w ciagu max 2 dni mam po problemie.
Fajnie wysusza wszystkie zmiany, szybko zastyga tworząc taką powłoczkę. Kolor jest przezroczysto-żółty, po nałożeniu na twarz praktycznie niewidoczny. Zapach jest dość specyficzny, ale niezbyt intensywny i niewyczuwalny po aplikacji :)

Muszę się przyznać, bo producent zaleca zmycie tego preparatu po 20min jednak ja jestem leniuszkiem i jak wpakuję się już do łóżka to nie chce mi się wstawać i tego nie robię ;) Czasem mi się zdarzy ściągnąć palcami tą powłoczkę, ale najczęściej zostawiam to na całą noc i nic mi się nie dzieje :)

Zdarzyło mi się zastosować ten produkt np na zranionego palca, kiedy już ranka się zasklepiła, ale dalej bardzo bolało i faktycznie przyspiesza gojenie i likwiduje stany zapalne! Serum podbiło moje serce i na pewno, kiedy się skończy polecę po następne opakowanie.

Koniecznie wypróbujcie, jeżeli nie macie ogromnych problemów z trądzikiem, bo pamiętajcie, że nic nie zastąpi dermatologa, jeżeli Wasze problemy są poważniejsze niż niechciani goście raz na jakiś czas ;)

Moja ocena 5/5

Miałyście któryś z tych produktów? Dla Was to siarkowa moc czy niemoc? ;)

Pozdrawiam
Blondineczka ;)

środa, 23 stycznia 2013

Haul zakupowy i promocja w Rossmannie


Dziewczyny, jeżeli jeszcze nie słyszałyście to w Rossmannie chyba do 31.01 jest promocja na wszystkie podkłady - 40% :)

Dzisiaj chciałam Wam pokazać jakie zakupy poczyniłam w tym tygodniu i z racji wyczerpania budżetu do zera już na pewno kolejnych w tym miesiącu nie będzie. Jak wiecie ograniczam się zazwyczaj do jednego produktu danego typu i dopiero jak go już kończę kupuję coś nowego dlatego pewnie nie prędko będą kolejne zakupy.
Na pierwszy ogień moje ulubione ostatnio żele pod prysznic Cien z Lidla. Ponownie kupiłam tropical Mango  i tym razem wzięłam też ginkgo&frangipani (nie wiem co to, ale pachnię cudownie). Oba świetnie się pienią, są kremowe, a zapach jest obłędny. Do tego kosztują 3,50zł, więc ja niczego innego nie wymagam od żelu pod prysznic :) I coś co zawsze w domu musi być czyli mydełko biały jeleń- nigdy nie wiadomo kiedy i do czego się przyda ;) Ksztowało 1,79zł


Odżywka Joanna Naturia z miodem i cytryną do włosów suchych i zniszczonych. Kupiłam ją troszkę wcześniej i już mogę Wam powiedzieć, że nie jestem zadowolona :/ Nie robi z moimi włosami nic, a wymagam właściwie tylko wygładzenia, żebym mogła włosy łatwo rozczesać. Włosy się plączą i trzeba jej nałożyć bardzo dużo :/ niby jest bez spłukiwania, ale ja ja wypłukuję, bo jak tego nie robiłam to niestety bardzo obciążała moje włosy :/ nie polecam. Ksztowała niecałe 5zł


Mimo złych doświadczeń z odżywką z Joanny zdecydowałam się na szampon nawilżająco regenerujący z miodem i proteinami mlecznymi, tylko dlatego, że czytałam o nim wiele dobrego. Mam nadzieję, że i ja będę zadowolona.

Nie mogłam nie skorzystać z promocji w Rossmannie, tym bardziej, że od dawna chciałam wypróbować podkład bourjois healthy mix i wreszcie nadarzyła się okazja z rabatem zapłaciłam za niego 35,99zł, a jego regularna cena to 59,99zł. Kupiłam najjaśniejszy nr 51 i mam nadzieję, że nie będzie za ciemny.


Wracam z podkulonym ogonem do odżywki z isany, tym razem wzięłam nie różową, a kremową intensywnie pielęgnującą. Kosztowała 5,69zł


Skończyłam wszystkie kremy jakie miałam i postawiłam na krem o którym słyszałam dużo dobrego i mam nadzieję, że stanie się i moim ulubieńcem :) kosztował niecałe 17zł


Coś dla mnie- herbacianej hejterki ;), czyli polecana przez Was karnelowa herbatka z Rossmanna za 4,29zł


Na allegro kupiłam nową końcówkę do mojej szczoteczki elektrycznej i zapłaciłam za nią ok.13zł z przesyłką i wydaje mi się, że opłaca się dużo bardziej niż w Rossmannie, gdzie takie wymienne końcówki są strasznie drogie :/ widziałam ostatnio za 32zł :/


Skuszona wieloma opiniami dziewczyn na blogach kupiłam też szminkę Eliksir z Wibo nr 6 i efekt na ustach możecie zobaczyć poniżej, bo nie mogłam się powstrzymać jest super! Ksztowała 8,69zł


Niestety jestem czasem straszną gapą :( nie wiem jak to się stało, ale chciałam wypróbować korektor z synergen tylko w najjaśniejszym odcieniu i teraz nie wiem czy 03 jest najjaśniejszy i numeracja jest na odwrót jak w pudrach czy ten który kupiłam 03 sand jest najciemniejszy? Jeżeli którejś z Was ten korektor odpowiada kolorem to bardzo chętnie Komuś z Was go oddam, bo ja jestem zbyt blada :/ nie używałam go w ogóle- jedynie przejechałam po ręce, żeby zobaczyć kolor. Jak ktoś jest chętny to piszcie w komentarzach :)


A dlaczego Blondineczka spłukała się do zera? Kiedyś już wspominałam, że od prawie roku uczę się sama języka arabskiego. Fascynuje mnie ten język, kultura arabska, jak i sam islam. Przeczytałam już chyba wszystkie książki w tematyce krajów arabskich i tej kultury. Dużo rozmawiałam z ludźmi z tych krajów i jeszcze bardziej zarazili mnie tym cudownym językiem :) Dlatego żeby jeszcze bardziej wspomóc swoją naukę chciałam kupić kurs eskk, ale oryginalnie kosztuje prawie 1300zł, więc odpadało. Na szczęście udało mi się dorwać pełen kurs na allegro za 300zł i stąd moje braki w budżecie ;) mam nadzieję, że pomoże mi doszlifować język i może kiedyś spełni się moje marzenie i z mężem pojedziemy na wakację do któregoś z krajów arabskich :)


Miałyście któryś z tych kosmetyków? Napiszcie jak się u Was sprawdziły :)

Pozdrawiam
Blondineczka :*

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Pazury w kolejnej odsłonie :)

Dzisiaj druga pazurowa odsłona. Tym razem znowu jedyny lakier, który podoba mi się z kolekciji jolly jewels, czyli nr 115 w połączieniu z moim ukochanym lakierem z golden rose selective nr 27 bloody mary :)


Jak pomalowałam już paznokcie to żałowałam, że jolly jewels nie nałożyłam na dwa ostatnie paznokcie, ale następnym razem tak zrobie :)


Dzisiaj podobno jest najgorszy dzień w roku, przynajmniej tak twierdzili w wiadomościach. Ktokolwiek to wyliczył raczej w moim przypadku nie miał racji ;) za to ostatnie dni nie nastrajały mnie zbyt pozytywnie :( mam już dość zimy! Jestem stworzonkiem ciepłolubnym i w takie dni jak ostatnio marzę tylko o tym, żeby zakopać się w cieplutkiej pościeli i wystawić jedynie oczy, żeby móc czytać Wasze blogi. Obiecuję jednak, że się wreszcie ogarnę i następny post będzie już konkretny. Szykują się recenzje! :)

A Was dopadł zimowy dołek? Lubicie zimę czy tak jak ja wyczekujecie niecierpliwie wiosny i zieleni?

Pozdrawiam!
Blondineczka :)

piątek, 18 stycznia 2013

BRANSOLETKI! Już są! :)

Zapraszam Was Kochane bardzo serdecznie do nowej zakładki BRANSOLETKI, którą znajdziecie na górze strony :) Wybór zawieszek jest ogromny! Będę tam na bieżąco umieszczała zdjęcia nowych zawieszek i sznurków :) Po szczegóły odsyłam do zakładki :)



Zapraszam!
Blondineczka:)

czwartek, 17 stycznia 2013

Pazury w kolorze mint green :)

UWAGA! Pojawiła się już zakładka BRANSOLETKI, którą znajdziecie na górze strony :) Zapraszam serdecznie :)

Bardzo długo nie mogłam się przekonać do miętowego koloru, po prostu mi się nie podobał i nie rozumiałam szału i zachwytu nad tym kolorem. Ze mną tak zawsze jest, że jak już szał minie to wtedy i mi zaczyna się coś podobać, może dlatego, że wtedy już większość dziewczyn odpuszcza trochę i danej rzeczy nie widać na każdym rogu ;) W każdym razie zachorowałam totalnie i same zobaczcie czy moja choroba jest uzasadniona ;)

Objawami choroby są:

Bell air flow nr 712

Golden rose Jolly jewels nr 115

I oto choróbsko w pełnej okazałości ;)


Uwaga! Choróbsko może być zaraźliwe ;) już Was coś łapie czy jesteście odporne i nie dajecie się zarazić tym połączeniem? :)

Buziaki!
Blondineczka:)

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Mała wymianka z Maliną :)

Z Maliną dokonałyśmy ostatnio małej wymianki, bo jak wiecie robię bransoletki, pare z nich pokazywałam tu klik i tu klik :) w najbliższym czasie mam zamiar zrobić na blogu osobną zakładkę z bransoletkami i zawieszkami do nich, bo mam ich już trochę więcej a i wybór, szczególnie w srebrnych zawieszkach jest ogromny. Bransoletki kosztują 13zł, a przesyłka jest gratis niezależnie od ilosci kupionych bransoletek :)

W każdym razie Malina wybrała sobię bransoletkę i mimo, że zazwyczaj nie wymieniam się za kosmetyki to zrobiłam wyjątek ;)

Oto cudowności jakie dostałam :)


Na początek piękna kartka z hipopotamem, który idealnie pasuje do pozostałych rzeczy, czyli masecszek :D Dzięki Malince coś czuję, że moja twarz będzie wyjątkowo dopieszczona w tym miesiącu :) Szykujcie się na maseczkowe recenzję :)


Bardzo się cieszę, że będę mogła przetestować trwale barwiący błyszczyk z bell lip tint numer 2. Miałam do wyboru pare kolorów, ale z racji, że robię wszystko żeby oswoić czerwień na moich ustach to zdecydowałam się na taki właśnie kolor i jak tylko go przetestuje to na pewno dam znać na blogu jak się sprawdza :)


Macie lip tint z bell? Sprawdził się u Was? :)

Bardzo dziękuję Malince za cudowne kosmetyki i mam nadzieję, ze paczuszka ode mnie już dotarła :) Zapraszam do odwiedzenia jej bloga klik :)

Jeżeli któraś z Was jest zainteresowana bransoletkami i oglądnięciem pozostałych zawieszek zanim dorobię osobną zakładkę na blogu to piszcie wiadomości na blondineczka1987@gmail.com

Buziaki!
Blondineczka:)

piątek, 11 stycznia 2013

To już jest koniec!

Nie to nie mój koniec ;) wreszcie zebrałam się w sobie, żeby pokazać efekty mojego projektu denko. Nie wiem czemu tak długo się do tego zabierałam, ale wreszcie się udało. Miał być dzisiaj post z mini wymianką z Malinką ale jednak pochwalę się jutro, bo bałam się, że jak odłoże denko na później to znowu do tego nie wróce. Ale do rzeczy( zużycia z ok. 2 miesiecy):






1) bambino krem ochronny z tlenkiem cynku- mimo, że może w moim wieku powinnam używać już coś przeciwzmarszczowego to jednak uwielbiam ten krem na noc i mogę Wam szczerze polecić. Bardzo mi pomaga zwalczać niewielkie wypryski podejrzewam, że to zasługa właśnie tlenku cynku. Do tego jest tani bo kosztował ok 6 zł za duże opakowanie 150ml, więc same plusy :)

2) essence sypki puder matujący- kupiłam skuszona pozytywnymi opiniami. Ksztuje ok. 15zł jak mam być szczera to szału nie ma. Matuje całkiem ok, ale po 3-4 godzinach potrzebuje poprawek. Jest to uzasadnione bo mam cerę tłustą, więc przy normalnej lub suchej pewnie sprawowałby się lepiej. Nie wiem czy do niego wrócę.

3) Pharmaceris octopirox krem kojący do twarz- jest na tyle warty uwagi, że pojawi się w najbliższym czasie jego recenzja :)

4) rival de loop pianka oczyszczająca do twarzy- kupiona z myślą o wyjazdach, nie spodziewałam się cudów, ale jest świetna. Wykorzystywałam ją do zmywania makijazu twarzy i mimo, że ma tylko 25 ml to starczyła mi na baaaardzo długo. Nie pamiętam ile kosztowała, ale malutko. Na pewno kupię ją ponownie.

5) maybelline pure cover korektor w odcieniu 02 natural- rewelacyjny produkt, do tej pory chyba mój ulubiony korektor. Więcej o nim i innych jego konkurentach w najbliższym czasie :)

6) bielenda ogórek i limonka krem na dzień/ noc przeciw błyszczeniu- w skrócie? Beznadziejny. Są takie kremy których używanie nic nie daje i nie widzę sensu ich stosowania, ten krem własnie do takich należy. Nie polecam! U mnie nie zrobił nic, pod makijaż też się nie nadawał. 50ml niestety nie pamiętam ile kosztował.

7) alterra preparat do demakijażu oczu brzoskwinia, do skóry normalnej i mieszanej- kompletna porażka! Dobrze, że kupiłam tylko miniaturkę. Bardzo mnie zraził do alterry, tak beznadziejnego produktu do demakijażu jeszcze nie miałam. Cieni nawet nie ruszył, nie radził sobie nawet z podkładem o eyelinerze można zapomnieć. Wierzcie lub nie pianka oczyszczająca rival de loop była 10000razy lepsza i zmywała wszystko. Bubel! A do tego opakkowanie jest tak sztywne, że ciężko produkt z niego wydobyć :/

8) rimmel match perfection- ulubieniec, jego recenzję możecie przeczytać tu klik
jeżeli chcecie go wypróbować to dzisiaj widziałam w rossmanie promocję jest za 14,99zł zamiast 29,99zł sama bym wzięła dwa, ale nie było już najjaśniejszego koloru :(

9) garnier intensywna pielęgnacja bardzo suchej skóry- nie powinnam go używać, bo mam cerę tłustą jednak ze skłonnością do przesuszeń w niektórych miejscach i właśnie w tych partiach go stosowała,, niestety mimo, że wydaje sie być lekki strasznie mnie zapychał i nie byłam zadowolona :/



10) dove go fresh ze śliwką i kwiatem wiśni- na pewno go jeszcze kupię, pachnie cudownie, robi swoją robotę. Ksztował 9,99zł za 250ml

11) cien kremowy żel pod prysznic tropical mango- kosztował niecale 5zł i co mogę o nim powiedzieć... Jest cudowny! Uwielbiam jego zapach, jest bardzo kremowy, fajnie się pieni i w całej łazience czuć ten obłędny zapach. 300ml i w poniedziałek lecę po niego do lidla :) koniecznie spróbujcie :)

12) cien żel do higieny intymnej- żel jak żel krzywdy mi nie zrobił, kosztował ok 5 zl za 500ml. Przeszkadzał trochę zapach, bo jest taki ziołowy. Straaaasznie długo go męczyłam. Raczej nie kupię ponownie.




13) gliss kur szampon regeneracja i objętość- nienawidziłam go, po umyciu włosów wieczorem, rano już były tłuste :/ o żadnej objętości nie było mowy, bardzo obciąża, a producent pisząc te bzdury o uniszeniu włosów robił sobie chyba niezłe jaja z klientów. Zdecydowanie nie polecam!

14) babydream szampon- bardzo fajny i tani, ale używam go tylko do mycia pędzli, próbowalam do włosów, ale niestety dla mnie za bardzo je wysuszył i potrzebuje czegoś innego. Do mycia pędzli bardzo dobry :)

15) sephora la it lotion 150ml - chyba po ostatnim poście nie muszę dużo mówić. Jeżeli któraś z Was nie czytała to zapraszam klik



16) rexona girl- kupiłam jeszcze w ubiegłym roku na poświątecznych wypzedazach, ale wrzuciłam do szafki i zapomniałam, ten deodorant był w zestawie z kulką i żelem pod prysznic, którego zużyłam od razu, kulkę kończe teraz. Bez rewelacji kupiłam, bo dziewczyny mówiły że pięknie pachnie, ale mnie nie zachwycił i jako dezodorant był bardzo słaby :/

17) nivea pearl&beauty- jako antyperspirant działa średnio- miałam lepsze, ale używałam go przed ślubem, żeby wybielić sobie pachy, bo od używania tych wszystkich dezodorantów skóra pod pachami mi troszkę pociemniała. Bardzo fajnie wybielił mi pachy i do tego starczył na bardzo długo.

18) cien zmywacz do paznokci- kupiłam dla opakowania,ale bardzo żałowałam, bo nie jest szczelne i lubi się wylewać, a sam zmywacz bez rewelacji, np przy czerwonych paznokciach rozmazywał wszystko na paluchu, czego ja bardzo nie lubię. Zdecydowanie nie kupię znowu.



19) radical serum ziołowo witaminowe- gratis do ampułek z tej serii, których recenzja się pojawi niedługo. Serum niestety nie lubię, nie robi nic, nawet się nie wchłania we włosy i bardzo je przetłuszcza, a mam jeszcze jedną tubkę :/ i tak już zużyłam dwie, więc jestem z siebie dumna ;)

20) colgate sesnsitive pro- relief + wybielanie- kosztuje ok 13zł to moja ulubiona pasta, nie wiem ile opakowań już zużyłam, ale na pewno kupię kolejne. Bardzo lubię, bo nie ma zbyt mocnego miętowego smaku i mogę normalnie wsiąść po umyciu zębów do auta, bo po mocnych pastach jest mi niedobrze :/

21) lioton 1000 - czyli coś z innej beczki. Nestety u mnie skłonności do żylaków są rodzinne i wole zapobiegać, bo jeden mały już zagościł na mojej nodze :( mimo, że ten żel jest drogi bo kosztuje 34,80zł za 50g to jest to wg mnie jedyny warty uwagi i dobry żel, którego moja mama używa od lat i naprawdę działa!


22) isana mydło w płynie mango&orange- wg mnie najtańsze(2,99zł) i najlepsze z tego typu produktów, bardzo ładnie pachną. Nie widzę sensu wydawania 8zł na inne tego typu mydełka.

23) efektima maseczka oczyszcająca- będzie recenzja na dniach :)

24) elseve szampon przeciwłupiezowy- dołączony do jakiejś gazety, nie ma się co rozwodzić jest beznadziejny, zrobił mi z włosów siano!

25) bic pure lady- maszynki do golenia, do tej pory moje i mojego męża ulubione, chociaż w tym miesiącu mąż się zbuntował i wyjątkowo wzieliśmy inne ;)


26) satessa chusteczki nawilżane do pielęgnacji skóry 150szt z aloesem- kupione w aldi za 5,99zł najlepsze jakie miałam mimo, że zazwyczaj używałam do czyszczenia rąk w trakcie makijażu, to zdarzyło się również zmywać nimi makijaż i na pewno polece do aldi po następne-  teraz jest trochę inna grafika na opakowaniu. Co je wyróżnia? Nie wysychają i tej wody w opakowaniu po zużyciu wszystkich chusteczek zostało bardzo dużo co było dla mnie szokiem. Polecam!

27) bebeauty green nature odżywczy krem do rąk- na początku byłam bardzo zadowolona, a z czasem troche mniej. Ciężko mi coś o nim powiedzieć, nawilżał, le na krótko, w miarę szybko się wchłaniał, ale pozostawiał tłusty film. Raczej do niego nie wrócę.

28) kamil krem do rąk/paznokci- jak wszystkie kremy tej firmy okropnie śmierdzi wg mnie, nie nawilża i bardzo długo się wchłania. Kremom tej firmy mówię stanowcze nie!



29) brise citrus odświeżacz powietrza- mało kosmetyczne,ale musiałam Wam pokazać, bo kupilam na promocji dwa takie opakowania za 12zł i żałuje. Strasznie śmierdzi i wbrew zapewnieniom producenta nie utrzymuję się długo! Męczymy w łazience drugie opakowanie i pewnie minie duuużo czasu zanim się skończy :/ unikajcie!

30) luksja chocolate&orange płyn do kąpieli- kupiony spontanicznie, ale jest rewelacyjny! 1l za 10zł pachnie jak pomarańczowe galaretki :D świetnie się pieni i nawilża skóre. Zarówno ja i mój mąż go uwielbiamy :)

Huh dobrnełam do końca! Traz wiem dlaczego tak długo się do tego zabieralam. Mam nadzieję, że ktoś to dobrnął ;)

Miałyście coś z tych rzeczy? Sprawdziły się u Was czy nie bardzo? :)

Buziaki!
Blondineczka :)http://blondineczka.blogspot.com/2013/01/sephora-i-balsamowy-bubel.html

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Sephora i balsamowy bubel

Dzisiaj zoom na zdecydowanie najgorszy balsam jaki miałam w życiu, a właściwie powinnam powiedzieć, że lotion, bo tak też twierdzi producent, jednak ja nie jestem pewna czy moja woda mineralna nie jest gęstsza..

Jeżeli kiedykolwiek zobaczycie poniższy produkt w sephorze i jakiś wewnętrzy głos będzie Was chciał namówić do zakupu to weźcie cokolwiek co stoi obok byle nie to :/

La it corps body lotion o zapachu zielonej herbaty i cytryny

Pisałam kiedyś, że ja nie przepadam za herbatami, jednak zakochałam się w zielonej herbacie z ananasem z biedronki i po powąchaniu tego lotionu, jedyne co przychodzi mi na myśl to okropnie sztuczny zapach, ta cała zielona herbata i cytryna to bardziej chemiczne zapachy, które koło herbaty i cytryny nawet nie leżaly. Powiedziałabym, że jest tak mocno perfumowany, a zapach tak tandetny, że raczej nie do wytrzymania.

Z tego co mi wiadomo, za ten "cudowny kosmetyk" o pojemności 150ml musimy zapłacić ok 30zł. Nie wiem dokladnie, bo był to jeden z prezentów jaki podarowała mi koleżanka. Nigdy w życiu nie dałabym tyle za ten lotion, nie dałabym za niego ani grosza. W tej cenie możemy kupić na prawdę dobry balsam.

Nie mogłabym nie wspomnieć o konsystencji... Miałam wiele lotionów w swoim życiu i bardzo je lubię chociażby dlatego, że jestem niecierpliwa i nie lubie czekać aż coś się wchłonie.

Przy pierwszym otwarciu tej tubeczki i próbie posmarowania się usłyszalam tylko jedno wielkie chlapnięcie i jak się okazało lotion chlusnął mi na podłogę po odwróceniu tubki w dół ;)
Konsystencja jest wręcz wodnista, przelatuje między palcami i trzeba uważać, żeby całość nie wylądowala na podłodze.

Dla fajnego działania wiele można przeboleć, ale to jest bubel jakich mało:

- nie wchłania się praktycznie w ogóle, czułam się jakbym się nasmarowała olejem
- nie nawliża
- zapach na skórze wydaje się jeszcze gorszy(całe szczęście szybko znika)
- całe wieczko jest usyfione lotionem



- całe opakowanie starczyło mi na 4 użycia + ta część, która wylądowała na podłodze. Z czego akurat się cieszę, bo nie chciałabym się z nim dłużej męczyć.

Nie widzę plusów tego produktu i zdecydowanie odradzam zakup! Wiem, że występuję w kilku wersjach zapachowych. Nie wiem, może inne chociaż pachną ładnie.

Czy któraś z Was używała tego "cuda" i ma podobną opinię czy może wręcz przeciwnie? :) ja nie polecam :/

Buziaki!
Blondineczka :)

piątek, 4 stycznia 2013

Bloody Mary od golden rose :)

Jakiś czas temu pokazywałam Wam nową czerwień w mojej kolekcji :) Uwielbiam czerwień na paznokciach, szczegolnie jesienią i zimą, uważam, że ten kolor dodaje bardzo kobiecości. Jedyny warunek jak dla mnie to paznokcie nie mogą być całkiem krótkie, takie nie wychodzące poza opuszek. Mam swoje ulubione czerwone lakiery, których używam od lat, jednak tym razem kupiłam odcień, którego wcześniej nie miałam, ale przed świętami naszła mnie ogromna ochota i oto mam :) golden rose z serii selective nr 27 bloody Mary:


Piękna, wręcz ognista czerwień, miałam ją już pare razy i trwałość tego lakieru bardzo miło mnie zaskoczyła :) przepraszam za jakość zdjęć, ale zazwyczaj paznokcie maluję w łóżku kiedy jest już ciemno,a światło nie sprzyja i mimo, że lakier utrzymuję się dobrych pare dni to ja oczywiście kompletnie zapominam o zrobieniu zdjęć za dnia ;) zmieniłam też kształt moich pazurów, ale jakoś nie byłam przekonana i wróciłam z powrotem do spiłowywania ich na prosto ;)



Zakochałam się bez pamięci w tym kolorze :D i nie byłabym sobą, gdybym Wam o czymś nie powiedziała ;) Może wiecie, a może nie oprócz bycia Panią inżynier od paru lat jestem też dyplomowaną stylistką paznokci. Uczyłam się aż w Krakowie w renomowanej szkole, bo bardzo mi na tym zależało i mimo, że sama już sobie paznokci żelowych nie robię, to na kursie mogłam nauczyć się wielu przydatnych rzeczy. Także przy okazji czerwieni na paznokciach musze Wam powiedzieć o czym, na co ja sama przed kursem nie zwracałam uwagi, a od paru lat robie to stale i nie wyobrażam sobie insczej. A mowa o malowaniu paznokci lakierem również od spodu :) Może niekoniecznie będzie Wam się chciało robić to na codzień, ale na wielkie wyjścia warto szczególnie przy dłuższych paznokciach, bo efekt jest wspaniały i wiele moich klientek było zdumionych taką różnicą :) niby drobiazg a jednak :)

Moje paznokcie są na tym zdjęciu dość krótkie, ale i tak zawsze przy czerwieniach maluje je od spodu :)

Koniecznie spróbujcie, chociażby z czystej ciekawości ;)

Buziaki!
Blondineczka :)