Hej Kochane!
Nie wiem dlaczego, ale do tego postu jest mi najciężej się zebrać. Pierwsza odsłona mojego denka była dokładnie 11 stycznia i gdyby nie fakt, że wszystko zaczyna mi się wysypywać z torby w której trzymam opakowania po zużytych produktach to pewnie dalej bym się nie zebrała do tego posta ;) Tylko ja tak mam? ;p
Do rzeczy! Wykończeni:
Z kosmetyków do włosów:
1) Syoss- suchy szampon włosy delikatne i bez energii
Po prostu dziadostwo jakich mało! Nie bierzcie choćby Wam dawali za darmo. Nie robi kompletnie nic, włosy jakie były takie są dalej i mimo, że rzadko mi się zdarza używać suchych szamponów to nie miałam problemu z wykończeniem tego produktu, bo najzwyczajniej w świecie jest cholernie niewydajny. Starczył mi może na 5-6 użyć :/ Nie polecam!
2) Taft- supermocny lakier do włosów
Zdradziłam mój ulubiony Elnette, tylko dlatego, że tyle dziewczyn było z niego zadowolone i trafiła sie promocja w Rossmannie. 24h utrwalenie... niekoniecznie... "easy to brush out" żart! Dawno nie miałam lakieru, który tworzyłby taką skorupę na moich włosach. Miałam wrażenie, że przesuszył moje włosy. Przeproszę się z Elnette!
3) Isana Hair- szampon połysk jedwabiu
Krzywdy mi nie zrobił, ale miałam większe oczekiwania co do niego. Myślałam, że chociaż ułatwi rozczesanie włosów, nada trochę blasku, ale nic takiego się nie stało. Kolejny przeciętniak, którego więcej nie kupię. Chyba jedynym plusem jest cena, bo dosłownie pare złotych za 400ml
4) Isana Hair- odżywka intensywnie pielęgnująca
Bardzo fajna odżywka, jedna z nielicznych po której w ogóle mogę rozczesać włosy. Jak już kiedyś pisałam nawet fryzjerzy mają problem, żeby rozczesać moje włosy :( Kiedyś pokazywałam Wam różową wersję tej odżywki z Isany, której w denku nie było, bo w czasie pobytu u rodziców zapomniałam jej zabrać i moja mama własnie mi ją przywiozła. Mimo, że starczy mi na jedno użycie ;) Na pewno kupię ponownie wersję różową, bo działała u mnie trochę lepiej niż ta. Cena bardzo przyjemna często 4,50 zł za 300ml
5) Joanna Naturia- odżywka z miodem i cytryną bez spłukiwania
Nie lubię odżywek bez spłukiwania, bo zazwyczaj przetłuszczają moje bardzo cienkie włosy. Niestety spieszyłam się bardzo i nawet dokładnie nie przeczytałam, kiedy wrzucałam ją do koszyka. Producent zaleca ją do włosów suchych i zniszczonych i to jest jakiś żart! Większego wysuszacza nie miałam. Końcówki moich włosów były po niej strasznie sianowate i nigdy więcej jej nie kupię! Jedyny pozytyw to przyjemny zapach. Nie polecam.
6) Mariza SPA- odświeżający żel pod prysznic z oliwą z oliwek i d-pantenolem
Bardzo przyjemny żel, pięknie pachnie, dobrze się pieni. Niestety nie mam dostępu do kosmetyków Mariza, dlatego pewnie już go nie kupię.
7) Cien- kremowy żel pod prysznic
Pierwszy raz miałam wersję o zapachu ginkgo&frangpanl cokolwiek to jest ;) Pachnie cudownie, jest bardzo kremowy, fajnie się pieni, jest bardzo wydajny i co najważniejsze kosztuje 3,50zł za 300ml Aktualnie używam mojej ulubionej wersji tropical. Musicie koniecznie spróbować! Do kupienia w Lidlu.
8) Nivea- oliwka pielęgnacyjna z naturalnym olejkiem migdałowym
U mnie bardzo ciężko z używaniem balsamów, bo najzwyczajniej w świecie nie lubię się smarować, potem muszę czekać, aż wszystko się wchłonie i staram się nad tym pracować. Oliwkę nakładałam jeszcze pod prysznicem, to co się nie wchłonęło usuwałam ręcznikiem i jakoś udało mi się przez nią przebrnąć. Nie jest specjalnie wydajna, ale kosztowała tylko ok. 10 zł za 200ml, więc można przeżyć. Ładnie pachniała migdałami, a zapach pozostawał na skórze dość długo.
9) Kamill- 12 h balsam do rąk sensitive
Bardzo niewydajny, nie nawilżał, mogłabym smarować się nim co 5 minut, a i tak nie byłoby efektu. No i ten zapach do którego ja nie mogę się przekonać, chociaż niektórym bardzo się podoba.
10) Essence- 24h ochronny balsam do rąk
Z tymi 24h to przesada, ale to zdecydowanie najlepszy krem do rąk jaki w życiu miałam! Zawiera olej kokosowy i masło shea. Za 75 ml zapłaciłam 5zł w naturze. Kupiłam na spróbowanie dwie wersję- mam jeszcze z wapniem i ekstraktem z jogurtu, który też jest rewelacyjny. Przy następnej wizycie we Wrocławiu na pewno zrobię zapasy. Świetnie nawilża, błyskawicznie się wchłania. Mój ideał!
11) C-THRU- dezodorant
Dostałam, kiedyś zestaw z wodą toaletową w prezencie i tak stał chyba rok, aż w końcu się za niego wzięłam. Z wielkim bólem go używałam, ale nie dlatego, że był tak dobry, a dlatego że jest okropnie perfumowany, za każdym razem kiedy go używałam myślałam, że się uduszę! do tego kompletnie nie chronił. Tragedia.
12) Colgate - pasta do zębów sensitive pro-relief
Moja ulubiona pasta. Zużyłam chyba ze 2 lub 3 opakowania, ale chyba pozostałe wyrzuciłam, bo znalazłam tylko jedno ;) Na pewno do niej wróce.
13) Rexona girl- antyperspirant
Kupiłam chyba rok temu w świątecznym zestawie w Rossmannie, tylko dlatego, że miałam kiedyś z tej serii żel pod prysznic, którego zapach mi się bardzo podobał. Niestety ta kulka już tak ładnie nie pachniała i w ogóle nie chroniła :/
14) Ola- płatki kosmetyczne z Kauflandu
Całkiem sympatyczne płatki, które o dziwo się nie rozdwajały, bo doprowadza mnie to do szału. Jednak chyba i tak najlepsze są te z lidla ;)
15) Inglot- olejek do pielęgnacji skórek
Myślałam, że nigdy go nie wykończe! Bardzo wydajny, fajnie nawilżał, ale o ile na początku ślicznie pachniał pomarańczami to pod koniec zaczął już trochę śmierdzieć, mimo, że nie był przeterminowany.
16) Naomi- perfum
Prezent od teściowej.. nie wiem dlaczego, ale strasznie się uparła i często dostaję od niej różne perfumy. Nie lubię takich prezentów, bo właściwie nigdy nie trafia w moje gusta :/ Na początku ten zapach mi się kompletnie nie podobał, ale przyzwyczaiłam się do niego i zużyłam. Kosztuje ok 60zł za 15ml
17) Olejek zapachowy- zimowa kraina
Pokazywałam Wam kiedyś zestaw do aromaterapii z Lidla, do tej pory udało mi się zużyć tylko jeden olejek. Nawet nie wiedziałam, że są tak wydaje i bardzo intensywnie pachną :)
Calvin Klein- podkład nawilżający, którego recenzję możecie przeczytać tu:
klik
Niestety mimo wszelkich prób nie udało mi się go wydostać do samego końca :/
Na koniec dwa buble:
Jakoś tak się złożyło, że oba z ziaji.
1) tintin- maseczka antybakteryjna
Nie mam wrażliwej skóry i nigdy nic mnie nie podrażniło, ale temu dziadowi się udało! Trzymałam maseczkę dokładnie tyle ile zaleca producent, niestety po jej zmyciu całą twarz miałam w wysypce :( Dobrze, że robiłam ją wieczorem i całe szczęście do rana już jej nie było :( Teraz maseczka będzie cudowanie działała na worek na śmieci.
2) ziaja bloker- anty-perspirant
Co do działania się nie wypowiem, bo użyłam tylko raz. Bardzo się spieszyłam i nie miałam czasu czekać, aż wyschnie. Wściekłam się strasznie, bo ten produkt zniszczył mi bluzkę :/ Dosłownie wybielił ją pod pachami w miejscach, gdzie pachy miałam jeszcze wilgotne od tego produktu. Ląduje w śmieciach i nie prędko kupię coś z ziaji oj nie prędko!
Huh! Nie wiem czy ktoś dotrwał do samego końca ;) Ja ledwo dałam radę! Zawsze staram się napisać o każdym produkcie chociaż dwa zdania i chyba wiem czemu tak bardzo nie mogę się zebrać do tego posta ;) - strasznie dużo czasu zajmuje mi jego napisanie :/ Nie wiem czemu....
Używałyście czegoś z mojego denka? Lubicie? Nie lubicie? :)
Buziaki dla wytrwałych!
Blondineczka :)