Followers

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą recenzja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą recenzja. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 21 listopada 2013

Podkład Maybelline Affinitone - recenzja

Witajcie Kochane!


Tak jak obiecywałam  dzisiaj recenzja podkładu Maybelline Affinitone, jak pewnie wiecie w dniach 22.11-28.11 będzie - 40% na kolorówkę w Rossmannie. Dlatego też intensywnie testowałam ten podkład przez prawie dwa tygodnie każdego dnia. I mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że moja opinia o tym podkładzie jest już wyrobiona w 90%.


Podkład znajduje się w tubce 30 ml i występuje w 6 wersjach kolorystycznych. Ja mam najjaśniejszy 03 light sand beige i mimo, że jestem OKROPNIE blada to podkład wydaje się być całkiem ok i ładnie dopasowuje się do koloru mojej skóry. Zdecydowanie nie muszę się martwić, że coś mi się będzie odcinał co niekiedy zdarza mi się przy najjaśniejszym podkładzie Healthy Mix ...




Największym minusem tego podkładu jest jego konsystencja, ale jest to jego wadą chyba jedynie przy nadkładaniu, bo podkład dosłownie spływa po ręce. Jest to formuła tak lejąca, że jak potrząśniemy tubką, to aż "chlupie" ;) Jego konsystencja ma jednak też plusy, bo podkład jest niesamowicie lekki i nie tworzy efektu maski. Jakichkolwiek smug też się raczej nie dopatrzycie.


Kolor może wydawać się dość ciemny, ale na prawdę fajnie dopasowuje się do koloru skóry :)

Czas na efekty przed i po, które miałyście okazję już oglądać w poście z pierwszymi wrażeniami:


PRZED:
PO:


Podkład dość szybko zastyga na twarzy, więc warto go w miarę szybko rozetrzeć. Osobie, której nakładanie podkładu idzie sprawnie nie sprawi to większego problemu. Sama akurat to bardzo lubię, bo zazwyczaj się spieszę i nie chce mi się bawić zbyt długo, a z racji że podkład nie zostawia smug nie trzeba się z nim specjalnie pieścić ;)

Co ważne, bez nałożenia kremu na pewno się nie obejdzie, szczególnie w miejscach skłonnych do przesuszeń. Podkład niestety z pewnością podkreśli Wam suche skórki i może przesuszać niektóre bardziej podatne miejsca. Ja mam cerę mieszaną, czyli tłustą w strefie T i normalną lub suchą w pozostałych częściach twarzy, jednak używając go przez 2 tygodnie dzień w dzień i stosując pod niego dobry krem nie zauważyłam żadnych przesuszeń, a podkład wyglądał nadal świetnie.

Jednak jeżeli macie cerę suchą to zdecydowanie NIE POLECAM Wam tego podkładu, bo jestem prawie pewna, że nie będziecie z niego zadowolone.

Krycie... powiedziałabym, że jest średnie. Jak widzicie ja nie mam specjalnych problemów z cerą, czasem pojawią się jakieś drobne wypryski i zaczerwienienia i z tym podkład radzi sobie bez problemu. Jeżeli zdarzyło się, że miałam jakąś większą zmianę to była ona lekko przykryta, ale dla poczucia własnego komfortu i całkowitego przykrycia niedoskonałości konieczny jest korektor.

Jeżeli macie większe problemy z cerą to wystarczy wspomóc się korektorem i będzie ok. Myślę, że warto używać czegoś lekkiego w takich sytuacjach, żeby jeszcze bardziej nie zapychać cery.

Efekt po nałożeniu podkładu jest dla mnie zadowalający, skóra się nie świeci jak np po Healthy Mix i można by zrezygnować z pudrowania, jednak z racji mojej tłustej strefy T zawsze stosowałam puder.

Jak mówiłam testowałam go intensywnie, bo ostatnie dwa tygodnie miałam bardzo intensywne i pare razy zdarzyło mi się nałożyć go o godzinie 8 i wrócić do domu o godzinie 21-23 ....

I tu muszę powiedzieć, że jestem zachwycona! Ani razu nie pudrowałam twarzy w między czasie, podkład nadal był na swoim miejscu, delikatnie prześwitywały drobne niedoskonałości, ale co najważniejsze cera w strefie T oczywiście się błyszczała, ale bardzo delikatnie i właściwie wglądało to bardzo naturalnie!

Niestety często mam z tym problem i po paru godzinach zazwyczaj wyglądałam jak świecąca się bombka, a tu takie zaskoczenie :)

Cena podkładu jest bardzo fajna, bo w regularnej cenie to ok. 24,99zł, a na promocji - 40 % to już w ogóle ;)

Moja ocena:

4/5 

Sama nie planuje zakupów na promocji - 40%, chociaż nadal zastanawiam się nad dokupieniem tego podkładu...

Dajcie koniecznie znać co planujcie upolować w Rossmannie, a może i ja się skuszę ;)

Zapraszam też na nową recenzję na www.molewksiazkach.pl, bo dziś kolejna część GRY - [Geim]

Buziaki!

Blondineczka :)

P.S 

Wyniki rozdania urodzinowego w sobotę! Chciałam zdążyć z recenzją podkładu, miałam kompletne urwanie głowy, a do tego mam masę rzeczy do nauki na piątkowy arabski i niestety nie dam rady wcześniej :( 


wtorek, 11 czerwca 2013

Recenzja Rimmel Apocalips Nr 501 Stellar

Hej :)



Jestem twarda i trzymam się planu publikacji postów :) Przyszedł czas na mojego absolutnego ulubieńca w kategorii czerwień na ustach, czyli Rimmel Apocalips Nr 501 Stellar :]



Cena: 14,39zł na promocji


Opakowanie:

 Klasyczne typowo błyszczykowe opakowanie ze ściętymi kantami nakrętki. Fajnie, że na końcówce możemy zobaczyć kolor, więc kiedy mamy większą ilość kolorów to nie trzeba odkręcać opakowania :)


Aplikator:

Rzadko się zdarza, żeby aplikator był tak fajnie wyprofilowany. "Gąbeczkowa" końcówka jest lekko ścięta co ułatwia nakładanie szminki i obrysowanie konturu :)
Co jest jeszcze fajniejsze dozowana jest idealna ilość produktu, więc zanurzając aplikator w opakowaniu 1 raz pomalujemy jedną wargę. Dlatego wystarczą dwa zanurzenia i usta są idealnie pokryte :)



Kolor:

Nietypowy, rzadko spotykany odcień czerwieni. Powiedziałabym, że wpada troszkę w malinę, ale raczej określiłabym go jako pomieszanie czerwieni z domieszką pomarańczu i maliny ;) Kolor stał się u mnie fenomenem, bo chyba idealnie dopasował się do mojej bardzo bladej cery i za każdym razem kiedy gości na moich ustach to wiele osób mnie pyta co to za kolor :)


Trwałość:

Z racji, że od zakupu maltretowałam tą szminkę praktycznie codziennie to mam już w temacie trwałości wyrobioną opinię :) I tu muszę powiedzieć, że jak na moje wymagania jest rewelacja! Szminka jest w stanie przetrwać spokojnie parę godzin,  jeden z testów obejmował zjedzenie kanapki i wypicie dużej kawy w Starbucks, a szminka oczywiście zbladła, ale kolor na ustach nadal był! I co najważniejsze dla mnie nie musiałam się martwić o to czy szminka czasem nie postanowiła sama "powiększyć" obszar moich ust wychodząc poza obrys :) Nic takiego się nie działo. Oczywiście po takich "atrakcjach", jeżeli chcemy żeby kolor był intensywny musimy zrobić poprawki :) Jednak na pewno nie spotka nas efekt "bezbarwnych" ust. 


Kolor w świetle dziennym (przy pochmurnej pogodzie)


Kolor przy świetle dziennym (intensywne słonko :))

Moja ocena:

10/10

Jestem bardzo zadowolona z tego zakupu, jednak słyszałam, że jaśniejsze kolorki nie są już takie fajne. Szkoda, bo bardzo kusi mnie jeden z nich, ale nie jestem jeszcze pewna czy się na niego zdecyduje. Mogę jedynie powiedzieć, że Stellar z pewnością kupiłabym ponownie :)


A Wy skusiłyście się na jakiegoś Apocalips? :) 


P.S

W czwartek recenzja MacBook Air, a w najbliższym czasie na Blondineczce uzupełnię wreszcie zakładkę WYMIENIĘ/SPRZEDAM - będzie dużo rzeczy niekosmetycznych!

P.S 2

Na moim drugim blogu aktualizacja książek w zakładce WYMIENIĘ/SPRZEDAM. Zapraszam serdecznie, może znajdziecie coś dla siebie :) KLIK


Buziaki!
Blondineczka :)

sobota, 6 kwietnia 2013

Recenzja- krem na dzień i na noc Perfecta

Tytułem wstępu chciałam tylko wyrazić moje oburzenie i ogłosić, że jestem zniesmaczona brakiem wiosny! ;) Mam już dość tej paskudnej pogody! Jeszcze rozumiałam "jest zima- musi być zimno", ale jest wiosna i chcę ciepła! Ja płacze, ja wymagam! :( Moja frustracja jest spowodowana głównie tym, że od 3 dni mam okropne bóle głowy, ledwo żyje i już chciałabym, żeby mnie wzieli do tego głupiego szpitala, przebadali, zoperowali i już, a tu zapowiada się czekanie nie wiadomo ile na miejsce :/

Koniec biadolenia, przechodzimy do recenzji :)

Krem na dzień i na noc z mikroperłami matującymi z Perfecty

Cena: ok 16-17zł

Pojemność: 50 ml

Opis producenta:

Opakowanie:

Bardzo ciężki, solidny, szklany słoiczek z plastikowym, odkręcanym wieczkiem. Bardzo mi się podobają takie opakowania :)

Konsystencja i zapach:

Konsystencja delikatna, lekka - coś co ja lubię najbardziej. Zdecydowanie nie jest to bardzo treściwy krem. Ma delikatny beżowy kolor i cudownie pachnie świeżymi ogórkami! Bardzo lubię takie świeże zapachy zarówno na początek, jak i na koniec dnia :)


Moja opinia:

Zdecydowanie najlepszy krem, który szybko stał się moim ulubieńcem! 

- lekka formuła,
- szybko się wchłania, co jest dla mnie ważne zarówno rano, używając go pod makijaż, jak i wieczorem, kiedy skonana padam na twarz i nie chcę, żeby krem wsiąkł w poduszkę ;)
- świetnie spisuje się pod makijaż, faktycznie zauważyłam, że przedłuża jego trwałość,
- skóra jest po nim gładziutka i cudownie nawilżona, to jest to czego szukałam w kremie. Nie zauważyłam efektu zmatowienia, ale po nałożeniu go skóra nie jest tłusta, a jedynie ma zdrowy wygląd. Na pewno nie jest to całkowity mat, jak np w przypadku kremu siarkowa moc (recenzja: klik )
- moja cera go bardzo polubiła, nie przetłuszcza się tak w strefie T, a policzki są fajnie nawilżone i nie pojawiają się suche skórki :)
- wreszcie czuje, że moje pory nie są zapchane ciężkim kremem zaraz po oczyszczeniu buzi.

Mały minusik:
- krem zawiera filtry UVA/UVB ale niestety producent nie podał w jakiej wysokości 

Jeśli chodzi o sam krem nie znalazłam żadnych minusów, jestem nim kompletnie zafascynowana i najbliższy haul zakupowy na pewno nie obejdzie się bez kolejnego opakowania tego kremu. Mam nadzieję, że producent nic  nie zmieni w formule, bo wreszcie czuję, że odnalazłam swój krem idealny! Niestety często tak jest, że jak znajdę swój ideał, to albo zmieniają formułę, albo wycofują ;)

6/6

Próbowałyście może tego kremu? A może macie swój nr1? Koniecznie napiszcie jaki :) 

P.S

Mam nadzieję, że Was nie boli tak strasznie głowa :(

Buziaki!
Blondineczka

wtorek, 26 lutego 2013

Estee Lauder Day wear- recenzja + czemu Blondi oszczędzała przez ostatnie miesiące ;)

Jakiś czas temu udało mi się wygrać w rozdaniu u Modnell, w którym wygraną był zestaw próbek estee lauder, między innymi bohater dzisiejszej recenzji, czyli:

Estee Lauder Day Wear Advanced Protection Anti-Oxidant Creme SPF15, czyli po ludzku krem na dzień z antyutleniaczami do cery normalnej lub mieszanej.

OPAKOWANIE
Jak dla mnie bardzo eleganckie, solidne- przeżyło parę upadków, wykonane z naprawdę grubego plastiku, który swoim wyglądem imituje szklane opakowanie :) Bardzo mi się podoba :)

Ja miałam okazję testować próbkę 7ml, krem jest ważny 24 miesiące od otwarcia co jest wg mnie strasznie długo... powiedziałabym, że aż za długo. Na moich nieszczęsnych studiach(technologia chemiczna) uczyli mnie, że substancje zawarte w kremach bardzo szybko po otwarciu tracą swoje właściwości i właściwie po krótkim czasie możemy smarować sobie nim już tylko stopy, dlatego 2 lata to dla mnie jakaś pomyłka. Za to bardzo na plus jest to, że krem posiada SPF15.

ZAPACH
Szczerze mówiąc bez rewelacji,  z jednej strony jest bardzo świeży z dominującą nutą ogórka, jednak troszkę przeszkadzała mi jego intensywność, bo zapach jest aż za ostry. Dość długo utrzymuję się na twarzy, ale nie przekreśliło to jego stosowania, bo najzwyczajniej w świecie się do niego przyzwyczaiłam.

KONSYSTENCJA I WYDAJNOŚĆ

Krem ma lekkie zielonkawe zabarwienie.Na pierwszy rzut oka myślałam, że będzie to ciężki krem bo jest bardzo gęsty, ale już po pierwszej aplikacji byłam zaskoczona, bo krem jest bardzo lekki, cudownie kremowy i fantastycznie się wchłania. Pozostawia na twarzy delikatny film, dzięki czemu nałożenie na niego podkładu jest czystą przyjemnością. Długo zwlekałam z jego recenzją, bo chciałam jak najdłużej go testować i muszę przyznać, że te 7 ml starczyło mi na naprawdę wiele użyć. Niewielka ilość wystarcza do nałożenia na całą twarz. 


DZIAŁANIE

Zdecydowanie jeden z najlepszych kremów jakie miałam. Nigdy nie wierzyłam w cudowne właściwości drogich kremów, ale muszę powiedzieć, że ten miło mnie zaskoczył. Zawsze miałam problem z suchymi skórkami na nosie, przy jego stosowaniu problem sam się rozwiązał. Nawilżenie było na prawdę cudownie, przy tym krem kompletnie mnie nie zapchał i w połączeniu z pianką oczyszczającą(recenzja niedługo) na prawdę zauważyłam znaczną poprawę mojej cery. Podkład trzymał się na tym kremie bardzo długo. Skóra jest bardzo gładka i po prostu czułam, że jest dobrze nawilżona.

CENA
No i niestety tu już nie jest tak cudownie.... Za 30 ml musimy zapłacić 130zł, a za 50ml już 250zł
Dla mnie jest to cena zaporowa i szkoda by mi było wydać, aż tyle pieniędzy na krem, nawet jakbym miała go kupować co 3-4 miesiące. Jednak jeżeli kiedyś będę miała za dużo pieniędzy ;), albo ktoś będzie chciał mi zrobić taki prezent to na pewno ten krem znajdzie się na mojej chciejliście :)

Dajcie znać co wy myślicie o kremach z wyższej półki i czy miałyście okazję takich używać. :)

I na koniec moja nowa miłość ;) Dzięki mojemu Kochanemu Mężusiowi, który bardzo mnie wsparł finansowo pozbyłam się mojego starego gruchota, który doprowadzał mnie do szału no i mam:




Na razie przestawiam się na nowy system i jak widać od razu wpakowałam się z nim do łóżka ;) Jest leciutki, nie grzeje się a przede wszystkim nie będą mnie wreszcie irytować Microsoftowe aktualizacje w najmniej odpowiednim momencie :/ Nie wiem czy też tak macie, ale ja zawsze jak się spieszyłam i wyłączałam laptopa to pojawiał się mój ulubiony komunikat "instalowanie aktualizacji 1z58 nie wyłączaj komputera i nie odłączaj od źródła zasilania" a w tym czasie mój środek lokomocji sobie odjeżdżał co doprowadzało mnie do ataku szału ;) Mąż ostatnio przyniósł nowy laptop i w ciągu 2 dni instalowało mu się ok 250 aktualizacji! Mam nadzieję, że będzie mi służył, bo był to dla mnie ogromny wydatek i liczę, że moje oszczędzanie się opłacało ;)

Buziaki!
Blondineczka :)

czwartek, 22 listopada 2012

Tydzień dla podkładów - Estee Lauder Double Wear Light 01 i 02

Na sam koniec tygodnia dla podkładów zostawiłam mój obecny numer 1 :) Mowa o Estee Lauder Double Wear w wersji Light. Numer 01 kupiłam bardzo spontanicznie, czytałam trochę wcześniej o tym podkładzie, bo szukałam czegoś na prawdę dobrego na dzień mojego ślubu do którego malowałam się sama. I nie zastanawiając się zbytnio chwyciłam odcień 01. Jak się potem okazało akurat ten odcień wpada bardzo w róż,a ja potrzebowałam czegoś wpadającego w żóty, dlatego byłam strasznie zła. Jednak nic się nie zmarnuję, bo część podkładu oddałam cioci,a resztę sobie zostawiłam, bo mieszam go z innym i wtedy jest ok.


Do ślubu kupiłam sobie odcień 02, który udało mi się upolować w lutym na promocji w douglasie i za 15 ml, czyli połowę pełnowartościowego opakowania zapłaciłam 29zł :) kupiłam od razu dwa opakowania i wyszło mi to dużo taniej, ponieważ za odcień 01 zapłaciłam 165zł :(

Moja opinia:

Plusy:
- bardzo estetyczne opakowanie, i przede wszystkim wygodna tubka z której nic się nie ściera,a można wycisnąć produkt do samego końca
- świetnie kryje,a przy tym jest lekki, duuużo lżejszy od sławnego Double Wear i zgodnie z tym co podaje producent na opakkowaniu nie powoduje wyprysków, co było dla mnie bardzo ważne.
- jest bardzo trwały, wytrzymał na mojej twarzy cały dzień w dniu ślubu, makijaż zrobiłam o 11 a zmyłam po 5 rano następnego dnia. W międzyczasie przypudrowałam podkład dwa razy ok 19 i 23 po intensywnych tańcach(a mam cerę tłustą!)
- jest bardzo wydajny. W prawdzie nie używałam go codziennie, bo lubię testować nowe podkłady, ale mimo to gościł na mojej twarzy często i właśnie kończę pierwszą tubkę 15ml, więc na prawdę niewielka ilość starcza do pokrycia całej twarzy.
- nie brudzi ubrań
- fajnie można nim dozować stopień krycia, nie tracąc przy tym naturalnego wykończenia.
- kolor dopasowuję się do mojej bardzo jasnej cery, mimo, że po wyciśnięciu z tubki wydaje się bardzo ciemny.

Minusy:
-cena! 165 zł bez promocji za 30ml to dużo, ale z drugiej strony dostajemy na prawdę godny polecenia produkt
- nie wiem jak sprawdziłby się przy suchej cerze,ale na mojej tłustej czasem można odczuć lekkie przesuszenie. Ja pozbyłam się już moich suchych skórek z którymi miałam straszny problem, ale obawiam się, że mógłby je podkreślać.
- zapach podkładu jest dość intensywny, ale po nałożeniu już nieodczuwalny. Przy aplikacji może przeszkadzać, bardziej wrażliwym na zapachy osobom.

Numer 01 bardzo wpada w różowy odcień

Numer 02 na drugim zdjęciu od lewej wygląda jak rimmel match perfection, ten w buteleczce, ale po roztarciu cudownie wtapia się w skórę i dopasowuje do mojej bladej buzi. Wszystkie recenzowane podkłady celowo nakładałam na wewnętrzną stronę ręki, gdzie skóra jest najbardziej blada.

Jest to akutalnie mój faworyt i jeżeli będziecie miały okazję go przetestować to nie zastanawiajcie się, może i Wam przypadnie do gustu :)

A Wy macie swojego faworyta, którego poleciłybyście mi do przetestowania? :)

P.s
Dzisiaj otrzymałam od Ewy z bloga www.panna-mewa.blogspot.com ( na którego Was serdecznie zapraszam), paczuszkę, bo jak wiecie lub nie ;) wygrałam u Ewy rozdanie :) a co w paczuszce?

Wszystko było bardzo dokładnie zabezpieczone i doszło do mnie bez najmniejszego zadrapania :) bedzie co testować i na pewno pojawią się recenzje :)

Buziaki
Blondineczka :)

środa, 21 listopada 2012

Tydzień dla podkładów- Rimmel Match perfection 100 ivory + wersja żelowa

Dziewczyny!!! Szykuję dla Was rozdanie :) ostatnio szczęście bardzo mi dopisało bo wygrałam w aż 3 rozdaniach :) nigdy nie miałam takiego szczęścia ;) dlatego, żeby dobra karma się ode mnie nie odwróciła, już rozdanie dla Was prawie gotowe i mam nadzieję, że kogoś z Was nim uszczęśliwie :)

Dzisiaj postanowiłam połączyć dwa podkłady w jedym poście. Oba są "dziećmi" firmy Rimmel i według mnie różnią się od siebie ogromnie!

Zaczne od wersji standardowej czyli Rimmel Match Perfection w najjaśniejszym odcieniu 100 ivory. I tu już nie mogę powstrzymać się od małego komentarza! Nie rozumiem i może ktoś mi to wreszcie wytłumaczy.... Żyjemy w kraju, gdzie większość kobiet ma bladą cere, mało która z nas wpada w ciemny odcień. DLACZEGO producenci podkładów, robią je w tak ciemnych odcieniach?!?! Najjaśniejszy odcień tego podkładu to jest jakiś żart, a dopisek na buteleczce "match perfection" jest wisienka na tocie,a bardziej gwoździem do trumny. Strasznie mnie to wkurza!


Podkład kosztuje ok. 26zł w zależności od miejsca w którym go kupimy. Znajduje się w szklanej buteleczce o pojemności 30ml, SPF 15.

Minusy:

-kolor - tragedia, okropny pomarańczowy, ciemny odcień
- "dopasowuje sie do naturalnego kolorytu skóry" -kpina! Nie ma możliwości, żeby taki okropny odcień się dostosował. Zużyłam 3/4 tego podkładu w czasie wakacji, kiedy byłam bardzo opalona, a i tak potrzebowalam bronzera.
- jest ciężki i to okropnie + znalazłam źródło mojego zapychania!
- wbrew obietnicom producenta skóra w ogóle nie ma możliwości oddychania
- na twarzy wygląda sztucznie, tworzy efekt maski i uwierzcie mi, że z daleka będzie widać, że macie go na twarzy.
- nawilżenia nie zauważyłam
- skóra świeci się po nim dość szybko, mimo przypudrowania.
- rozprowadzanie nie należy do przyjemności i trzeba się do niego bardzo przyłożyć

Plusy:
BRAK

Unikajcie jak ognia to najgroszy podkład jaki miałam w życiu!

Natomiast drugi produkt tej firmy czyli żelowy podkład Match Perfection, jest wg mnie godny polecenia. Nie mam dla was swatchy, bo już go zużyłam zanim wpadłam na pomysł zrobienia tej serii. Podkład miałam w kolorze 100 ivory, zużyłam dwa opakowania.


Podkład byłby moim numer jeden, gdyby nie fakt, że nie jest odporny na wodę :( nie przeszkadzało mi to, do momentu kiedy mocno wiał wiatr i zazwyczaj wtedy łzawią mi oczy. Niestety tak jak ciekły mi łzy, tak zrobiły się stróżki, gdzie podkładu nie było. Gdyby nie to byłby moim podkładem idealnym. Przebolałabym nawet cenę ok.20zł za 18ml. Zdaje sobie sprawę, że jest to produkt, który albo się kocha albo nienawidzi. W moich odczuciach, po tym jak zachowywał się na mojej skórze:

- jest lekki, nie zapycha! Mimo, że mam cerę tłustą. Kompletnie nie czułam, że mam go na twarzy.
- delikatnie nawilża i skóra nie jest napięta.
- kolor mimo, że w opakowaniu wydawał mi się ciemny to idealnie dopasował się do mojej bledzizny ;) nie wierzyłam własnym oczom.
- Po przypudrowaniu pozostawał matowy przez pół dnia co jak dla mnie jest sukcesem przy podkładach w żelu/kremie
- ładnie pachnie

Minusy:
- nieodporny na wodę
- cena mogłaby być niższa, bo jednak to tylko 18 ml
- jest mało wydajny

Ja na pewno go jeszcze kupię, może na zimę.

Ciekawa jestem czy miałyście, któryś z tych podkładów i jakie są Wasze odczucia?

buziaki
Blondineczka :)

wtorek, 20 listopada 2012

Tydzień dla podkładów- Revlon ColorStay 150 Buff

Kolejny podkład, tym razem Revlon, który już jakiś czas temu sięgnął dna,a le zostawiłam opakowanie, żeby wiedzieć jaki to był kolor. Kupiłam w wersiji do cery tłustej w odcieniu 150 Buff, ale jakbym miała kupić go ponownie to zdecydowałabym się na jaśniejszy.... Tak... Jestem bardzo blada :(

Opakowanie produktu jest fajne, szklane i solidne, a jedyne co można mu zarzucić to zdecydowanie brak pompki. Nie da się ukryć, że dozowanie odpowiedniej ilości jest ciężkie, szczególnie jak jest już go mało i musimy mocno przechylić buteleczkę, żeby wydobyć z niej podkład. Konsystencja jest dość rzadka i trzeba uważać, żeby nie spłynął nam z ręki w trakcie nakładania.



Moja opinia:

Plusy:

- dobrze kryje
- jest wydajny
- nie podkreślał suchych skórek
- duży wybór kolorów
- występuje w różnych wersjach w zależności o typu cery
- cena jest ok, na allegro można dostać go za niecałe 30 zł
- długo utrzymuje się na twarzy

Minusy:

- według mnie podkład jest ciężki i może zapychać
- strasznie śmierdzi, nie umiem go do niczego przyrównać, ale przeszkadzało mi, że po nałożeniu na twarz przez cały dzień go czułam, bo zapach jest dość intensywny i kojarzy mi się z babciami :p
- nie podobało mi się to, że z czasem ciemniał na mojej twarzy. Po nałożeniu byłam zadowolona, ale po jakimś czasie widziałam, że brzydko się odcina od szyji.
- dla nieworawionych osób może być ciężki do rozprowadzenia i łatwo tworzą się smugi również od pędzla. Bardzo mi to przeszkadzało, szczególnie rano kiedy spieszyłam się do pracy, a musiałam dokładnie sprawdzić czy nigdzie nie ma nieestetycznych smug :/
- mógłby być gęściejszy
- wchodzi w zmarszczki mimiczne i bardzo mocno je podkreśla



Jak widać na zdjęciu mimo rościerania smugi są duże, oczywiście można je zlikwidować, ale trzeba na to zwracać uwagę- rozcierane ręką.

Podsumowując... Zużyłam go do końca i trzymałam opakowanie, bo w momencie kiedy go używałam był to jeden z lepszych podkładów spośród tych które miałam, mimo tylu jego wad Jednak teraz porównując go do innych, uważam, że był kiepski i nie planuje już do niego wrócić.

Kiedyś był wielki bum na ten podkład, ciekawa jestem czy któraś z Was go miała? Kochacie go czy nienawidzicie?

Buziaki
Blondineczka :)